Łączna liczba wyświetleń

piątek, 23 listopada 2012

Ostatnie wypady

Gruzińska jesień jest bardzo ładna. Jest druga połowa listopada, a zdarzają się jeszcze ciepłe, słoneczne dni. Na drzewach wciąż rosną pomarańczowe owoce hurmy czy karalioka niespotykane w Polsce. To już mój ostatni miesiąc w Gruzji, więc staram się nadrobić straty. 

Kilkanaście dni temu razem z nowym wolontariuszami z Zugdidi - Francuzką Caroline i Niemcem Janem pojechaliśmy na stopa do Nokalakevi i Martvili. Poza oczywistym urokiem i wartością historyczną obiektów, które się tam znajdują, są to miejsca tym ciekawsze, że stosunkowo rzadko odwiedzane przez turystów. 

Do oddalonego o 30 km Senaki dojechaliśmy dwoma samochodami. Stamtąd podwiózł nas Sasha. Jako że Gruzini z reguły bywają gościnni, on również postanowił się nami zająć i zanim trafiliśmy do celu, obwiózł nas po okolicy. Tak trafiliśmy do rozwalającego się ośrodka dla pionierów nad rzeką Tekhuri. Ponoć Ivanishvili, którego Sasha jest gorącym zwolennikiem ma w tym miejscu postawić nowy ośrodek i zbudować tu odpowiednią infrastrukturę.

 Największą niespodzianka były jednak gorące źródła. Słyszałam o nich przedtem, wiedziałam, że powinny znajdować się gdzieś w pobliżu Nokalakevi, lecz nikt z pytanych osób nie potrafił ich zlokalizować. Aż tu wreszcie taka niespodzianka! Źródełko jest naprawdę gorące. W najcieplejszym miejscu woda osiąga temperaturę 90 C, w najchłodniejszym ponoć 50 C. Jest ona bogata w siarkę, co czuć z daleka.

Nokalakevi znane bizantyńskim historykom jako Archeopolis oraz Kartlom jako Tsikhegoji jest oddalone od Senaki 15 km. W tym miejscu znajdują się imponujące ruiny bizantyńskiej twierdzy, grającej kluczową rolę w megrelskim systemie obronnym. Pochodzą one z okresu istnienia państwa Egrisi/Lazyki, które było przedmiotem wojen Bizancjum, Persji, a także obiektem najazdów Kartlów. 

W Nokalakevi część uczonych, w tym Frédéric Dubois de Montpéreux, umiejscawia kolchidzką stolicę - Aię, do której płynęli Argonuaci w poszukiwaniu złotego runa. Inni są zdania, że było to Kutaisi.

 Jako że Nokalakevi leży na drodze do Martvili, naszym kolejnym celem było to miasteczko. Trzeba zaznaczyć, że na trasie samochodów jak na lekarstwo. W Gruzji o autostop bardzo łatwo, lecz tutaj staliśmy dobre 20 minut, zanim zatrzymał się dziadek i podrzucił nas jakieś dwie wioski dalej. Później poszło już łatwiej. Monastyr w Martvili, który był celem naszych odwiedzin można porównać do tego w Gelati. 

Oba ośrodki pełniły ważną rolę naukowo- religijną w średniowieczu. Monastyr w Martvili - Chkondidi jest starszy. Położony jest on na wzgórzu, z którego można zobaczyć niezły kawałek Zachodniej Gruzji. Góry i lasy. Został wybudowany już pod koniec 7-go wieku. Podczas najazdów turecko - arabskich monastyr został prawie całkiem zniszczony, po czym odbudowano go w wieku X. Najstarsze freski znajdujące się w głównej katedrze sięgają XIV wieku. Niektóre z nich są świeżo poodnawiane. W okresie sowieckim działalność monastyru została zawieszona. Trwało to do 1998 roku, kiedy to patriarcha Ilia II formalnie ją przywrócił. Faktycznie kompleks znów pełni swoją funkcję 5 lat.

Kręcąc się po kościele, trafiliśmy na ślub. To, co mnie zawsze uderza to mała ilość osób na ceremonii. W tym przypadku była to para młoda, świadkowie i jakaś kobieta z dzieckiem. Skoro już wspominam o uroczystości kościelnej, to dodam, że gruzińskie wesele do szczególnie hucznych nie należy. Przyzwyczajona do supr, muszę stwierdzić, że jest to większa supra. Czasami tańce też są. Widziałam właściwie tylko tańczących mężczyzn (i było to zaledwie raz). A, że w tańcu można się popisać, to mężczyźni popisywali się swoją zręcznością. Niestety duża część panów woli siedzący lub leżący tryb życia stąd łatwiej ich pewnie zobaczyć przy stole niż na parkiecie :).

Szczęśliwa, że przed powrotem do Polski dopięłam swego celu, z czystym sumieniem mogłam wrócić do domu.

Gorące źródła w pobliżu Nokalakevi


opuszczony ośrodek dla pionierów

Rzeka Tekhuri

Caroline widziana z ruin twierdzy


Kośćiół 40 Męczenników ( VI w.) wśród ruin Nokalakevi

fot. JMK Abraxas, Senaki- Hipisi są wśród nas :)

Krówka w pobliżu źródła, fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas, katedra w Martvili

Freski, fot. JMK Abraxas

fot. Ilona

Odnowione freski, fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas
fot. JMK Abraxas; Napotkana w kościele para młoda

Nokalakevi, fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas


Nokalakevi, fot. JMK Abraxas
fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas

fot. JMK Abraxas; Martvili- tak właśnie suszy się karaliok
fot. JMK Abraxas; Droga powrotna - Khoni i ciekawy pogląd na mężczyzn...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz