Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 10 lutego 2013

Najsłynniejszy Gruzin

Gdyby zapytać przeciętnego Polaka o najsłynniejszego Gruzina, bez wahania odpowie: Stalin. 

O przyczynę nie trzeba pytać, gdyż mało kto odcisnął tak negatywne piętno we współczesnej historii. Jednak w 1949 roku w Polsce oficjalnie obowiązywała wersja następująca i inaczej pisać o "wielkim wodzu Rewolucji" nie było można.


Miliony ludzi Związku Rad i krajów idących drogą socjalizmu tworzą świat nowy, niosąc w sercach i na ustach imię STALIN.
Ludowa armia chińska wypędza ze swego kraju przemoc obcą i niewolę pieniądza. Kroczy naprzód z imieniem STALIN.
W Wietnamie, Burmie, na wyspach Malajskich bojownicy wolności, niepodległości i
sprawiedliwości walczą przeciw kolonizatorom wołając: STALIN!
Górnicy francuscy trwają w strajkach i wyciągają dłonie na wschód z okrzykiem: STALIN!
Chłopi włoscy zajmują obszarnicze nieużytki i odpędzani gwałtem, wołają: STALIN!
Poeta, wypędzony ze swej ojczyzny za umiłowanie wolności i sprawiedliwości społecznej, piękny poeta chilijski pisze poemat o STALINIE.
Zmiażdżona okrutnie Warszawa dźwiga swe okrwawione cegły tym szybciej z imieniem STALINA.
Wszędzie na świecie, gdzie sięga przemoc pieniądza, bagnet żołdaka i pałka policjanta, ludzie walczą i będą zwyciężali z imieniem STALINA.
Setki milionów ludzi wołają: STALIN! STALIN! STALIN!
(fragment- Broniewski W., Słowo o Stalinie)


Cóż, powyższy patos, który owiewał wszystkie domniemane czyny Stalina, dobrze oddają słowa Leopolda Tyrmanda.

Każde dzieło z dziedziny pszczelarstwa miało więcej Stalina w tekście niż pszczół. Każda rozprawa o wojnach punickich musiała wykazać w niej udział Stalina.


Bohatera dzisiejszego wpisu nie trzeba więc nikomu specjalnie przedstawiać. Zatem krótko -  Iosif Dżugaszwili urodził się w gruzińskim mieście, Gori. Jak podaje historyk Paweł Wieczorkiewicz, 18 grudnia 1878 r., zaś według Jurija Boriewa, był to 21.12. Według dawnych perskich wierzeń dzieci urodzone tego dnia uważano za wcielone zło, które należy...zniszczyć. Czyżby tkwiło w tym ziarnko prawdy?

     Niewyjaśniona pozostaje kwestia ojcostwa Iosifa. Formalnie był on synem Besa (Wissariona) Dżugaszwili, wiecznie zapijaczonego szewca. Lecz według jednej z wersji, o której miałam okazję przeczytać jeszcze w liceum, jego matka mogła mieć romans ze swoim pracodawcą, księciem Egnataszwili. Inna wersja mówi, o tym, że ojcem przyszłego dyktatora mógł być Nikołaj Przewalski, generał w carskiej armii, podróżnik i odkrywca, z pochodzenia Polak. Zwolennicy tej ostatniej hipotezy za fakty świadczące o jej słuszności, podawali wizytę Przewalskiego w Gori rok przed narodzinami Stalina, uderzające podobieństwo obu panów i to, że Przewalski rzeczywiście miał nieślubnego syna, któremu jakoby pomagał finansowo. Tyle słowem wstępu. Wymieńmy teraz kilka jego "sukcesów"...

  • Wielki Głód na Ukrainie ( Hołodomor), który pochłonął  3,5 mln ofiar.

  • Wyrachowana polityka względem Polski

  • Wyniszczanie i przesiedlenie całych narodów. - (Nawet Gruzinom się dostało - 80 tysięcy wymordowanych, 400 tys. deportowanych, setki tysięcy więzionych).

  • Obozy pracy przymusowej


Za co Stalina lubią Gruzini?



- Za to, że był Gruzinem, za to, że był wielki, za to, że rządził ZSRR...

Takie mniej więcej słowa padają z ust jednego z bohaterów reportażu, nakręconego przez polską telewizję w 2000 roku. Inni w zasadzie tylko te słowa powielają. 

Zainteresowanych odsyłam do linku poniżej:

 Jeden dzień z życia taksówkarza w mieście Stalina

Czasami odnoszę wrażenie, ze Gruzini lubią polityków z bardzo prozaicznych powodów. Np. dlatego, że odwiedzili Gruzję.
Jeden znajomy z USA opowiadał mi, że pewnego razu podszedł do niego Gruzin i pyta:
- Afrika?
- No, America.
- Aaa, Bush!- i kciuk w górze- Obama!- to samo...
Nie chodziło bynajmniej tylko o skojarzenia. Gruzin przyznał, że lubi Busha  z wyżej wymienionego powodu.  


     O wyjątkowym kulcie Stalina, w 1999 roku Wojciech Górecki nakręcił film, "Boskość Stalina w świetle najnowszych badań". Od tego czasu wiele się zmieniło. Choć Gruzja do dzisiaj boryka się z wieloma problemami, można powiedzieć,jest innym krajem. Bezpieczniejszym, bardziej stabilnym, bogatszym. Kult Stalina też bywa poddawany krytyce. Jednak problem wymaga pogłębionych badań. Młode pokolenie, jeśli w ogóle jest zainteresowane postacią Stalina, być może stać na głębszą refleksję, starsze... jak wykazały badania jest raczej przychylne jego mitowi, co powtórzył wspomniany publicysta w swojej niedawnej książce, "Toast za przodków".


W 2010 roku po raz pierwszy odwiedziłam muzeum Stalina. Mieści się ono w okazałym budynku, przywodzącym na myśl prędzej klasztor niż miejsce, którym jest. 


Na ścianach widnieją zdjęcia "Sosa", słynny fotomontaż, na którym siedzi z Leninem, prowadząc dysputę, jego towarzysze z okresu walk rewolucyjnych 1905 roku, propagandowe obrazy, makieta nielegalnej drukarni, w której pracował. Dalej pośmiertna maska, zdjęcie z pogrzebu i uderzający cytat widniejący nieopodal, wypowiedziany przez niejakiego popa Aleksieja, " Gdy Stalin umarł, wszyscy płakaliśmy."(z pamięci)
Wystawa przypominała skansen. Nie zmieniano jej od 1979 roku. Niektóre napisy pod fotografiami wyraźnie się odklejają. Wszędzie unosi się zapach kurzu. Mimo to ulgowy bilet kosztuje aż 5 lari.


Ponoć dwa tygodnie przed moim przyjazdem do Gori usunięto z głównego placu pomnik dyktatora. Za to przed i w muzeum możemy znaleźć po jednym na pociechę :). Dla tych, którym mało, dodam, że główna ulica Gori dalej nosi jego imię.


Wino "Stalin" w jednym ze sklepów winiarskich w Tbilisi. Fot. J. Minkiewicz
Krużganki muzeum Stalina. Fot. J. Minkiewicz.
Stalin i towarzysze. Muzeum Stalina w Gori. Fot.J. Minkiewicz
"Wujaszek" we własnej osobie
Słynny fotomontaż, fot. J. Minkiewicz

Fot. J.M.
Fot. J.M.
"gabinet" Stalina.  Teraz poświęcono mu oddzielną salę. Fot. J.M.
Wnętrze domu,w którym mieszkał mały Stalin wraz ze swoją matką. Fot.J.M.
Fot. J.M.
Salon w wagonie podróżnym Stalina. Fot. J. M.
Fot. J.M.

Dwa lata później, w czerwcu 2012 r. powróciłam w to samo miejsce. Ku mojemu zaskoczeniu przy schodach prowadzących do głównej sali z ekspozycją, umieszczono dużą tablicę informującą, że muzeum jest wybitnym przykładem sowieckiej propagandy. 

Z kolei w salce na parterze urządzono miniwystawę przedstawiającą okrucieństwo ówczesnego systemu...sprawiedliwości. Ulica Stalina dalej ma się dobrze.


Dach wiaty wzniesionej nad domem Stalina

Nowa informacja przy wejściu na schody muzeum.
Młody Dżugaszwili

       21.12.2012, czyli półtora miesiąca temu, w miejscowości Zemo Alvani przywrócono pomnik słynnego Gruzina.



Dokładnie ten sam monument został usunięty rok wcześniej przez lokalne władze. Dobrze, że premier Ivanishvili próbuje nawiązać pozytywne stosunki z Rosją. W tym regionie to ważne, cokolwiek nie mówiliby krytycy. Jednak dyskredytowanie wszystkiego, co robił poprzednik, do najlepszych posunięć nie należy. Być może chodzi jednak o coś więcej? Może zasada brzmi, "Skoro poprzedni reżim postępował w określony sposób, nowa władza musi posŧąpić odwrotnie."- "Skoro Saakaszwili prowadził destalinizację, ja przywrócę Gruzji Stalina."


A mieszkańcy? Wydaje mi się, że brak stabilnej sytuacji bytowej sprawia, że ludzie gloryfikują stare czasy. W końcu w latach 60 - 80 - tych Gruzinom żyło się nie najgorzej. Kwitł handel, przemysł herbaciany, winiarski, eksportowano owoce do całego ZSRR, pozwalano na małe przekręty, przymykano oko na drobną przedsiębiorczość.

 Jak pisze Górecki:

"Gruzini są przekonani, że ucierpieli od komunistów tyle samo, co inne narody ZSRR. Ale poza falami
represji z lat dwudziestych, trzydziestych i początku pięćdziesiątych, żyło się im dużo znośniej.             W latach sześćdziesiątych zaczęli się bogacić. Zawsze kochali szeroki gest, teraz powoli było ich stad na samochody, domy, wystawne przyjęcia. Obraz gruzińskiego bon vivanta, miłośnika złota i futer, 
nieliczącego się z groszem bywalca moskiewskich restauracji utrwaliło sowieckie kino. Szokowali,
imponowali, budzili zawiść."

A  jak opowiada Helena Amiradżibi- Stawińska

Półprywatyzacja (..) zaczęła się, gdy dobrze usadowieni w państwowych fabrykach dyrektorzy wpadli na pomysł, by te fabryki nieco zmodernizowad i rozbudowad, nie czekając na państwową dotację. Kupowali zagraniczne maszyny za swoje „prywatne", czyli ukradzione państwu kapitały. Oficjalnie fabryka nadal produkowała tyle bubli albo półbubli, co dotąd, natomiast drugie tyle albo więcej już „prywatnego" towaru sprzedawano w państwowych sklepach, posługując się tą samą państwową fakturą. I wszystkim było to na rękę. Przewodniczący kołchozów stawali się absolutnymi panami, pod warunkiem, że nie próbowali wyrastać ponad to swoje poletko.


Choć Stalin był od dawna martwy, ludzie uosabiali go z całym komunizmem, wrzucając wszystko do jednego worka (W końcu dwukrotnie przeciwstawiali się usunięciu pomnika w Gori). A to, że był Gruzinem i "trzymał za mordę" tak wielki kraj tylko dodawało mu glorii kaukaskiego gieroja.

Nie miał bogatych rodziców, wpływowych krewnych, możnych protektorów, ale wypowiedział wojnę całemu światu: przyjechał do Tbilisi, przyjechał do Petersburga i pokonał wszystkich, i został panem połowy planety!
 ( Kote Macharadze, 1926-2002, gruziński aktor)


Destabilizacja lat 90-tych, której konsekwencje odczuwalne są jeszcze dzisiaj z pewnością przyczynia się do pozytywnego oceniania tego wątpliwego bohatera. Lecz czy takie żonglowanie wizerunkiem dyktatora nie odbije się komuś czkawką?

środa, 6 lutego 2013

Ochrona środowiska w wydaniu gruzińskim


Nikogo poza nami zdaje się nie bulwersować zaśmiecone jezioro czy kolejne mijane doliny i wąwozy „ukraszone” zwałką. To jest już przecież „poza”. Poza wsią. Poza domem. Nie stanowi również problemu wyrzucanie przez okno papierka po batonie.[...] Dagestańczycy zdają się też nie widzieć morza w uwielbianych przez wszystkich miejscach piknikowych, gdzie delektując się szaszłykami i panoramą, potykają się o plastykowe butelki i skórki po arbuzach. Ekologia to, obok demokracji, kolejne słowo, które pozostało na kaukaskim gruncie tylko słowem.
(Falkowski M., Kaliszewska I., Matrioszka w hidżabie, Warszawa 2010)


Mocne to słowa, lecz coś w tym jest. Gruzja wprawdzie leży po południowej stronie Kaukazu, lecz i ona boryka się z podobnymi problemami. 

Lekceważący stosunek do czystości na ulicach, zanieczyszczone rzeki, walające się sterty śmieci, zwłaszcza worków foliowych, (bo w sklepach dają bez limitów) to gruzińska codzienność.

 Tbilisi, a zwłaszcza Batumi jako miejsca bardziej reprezentatywne nie będą tu najlepszym przykładem na poparcie mojej tezy. Choć i tam słabych punktów nie brakuje. Wystarczy jednak ruszyć choćby na przedmieścia, by zdać sobie sprawę ze skali zjawiska.


W ostatnich miesiącach mojego pobytu w Gruzji rozpoczęłam cykl warsztatów poświęconych m.in. ochronie środowiska. Starsze generacje zdają się nie dostrzegać zanieczyszczeń. A przynajmniej nie jest to dla nich istotne. Młodzież zapytana o to, czy zauważa w swoim mieście problemy o podłożu ekologicznym wymienia brudne ulice, brak odpowiedniej ilości śmietników, wyrąb drzew, a także gnijące odpady w miejskich rzekach. 

Byłam pozytywnie zaskoczona aktywnością młodzieży na zajęciach, lecz nie łudzę się co do ich zmiany. Warto jednak było spróbować, gdyż każda z lekcji kończyła się napisaniem petycji do lokalnych władz, w którym grupa umieszczała opracowane przez siebie cele. Przy okazji ja dowiedziałam się, że segregowanie odpadów w Gruzji nie ma większego sensu, gdyż kraj nie ma ani jednej spalarni śmieci i nikt nie będzie zawracał sobie głowy utylizacją. Z drugiej strony Gruzja się jeszcze rozwija, a świadomość ekologiczną można starać się zaszczepić.


Ciekawe było to, że dzieciaki z Senaki zauważyły, że największy problem tkwi w mentalności i w petycji napisały, że żądają większej ilości śmietników (w końcu lepiej, gdy odpady trafiają w jedno miejsce niż w 10) oraz...solennych kar dla śmiecących. (Ciekawe czy dalej tryskaliby takim entuzjazmem, gdyby ich rodziny musiały płacić kilka mandatów w miesiącu.... Chociaż restrykcje zmuszają niektórych do pokory).




Plaża w Poti - To jeden z obrazów, którymi bombardowałam młodzież. 



Początkowo pokazywałam fotografie z pięknych miejsc, chwaliłam widoki (cóż, Gruzini są bardzo dumni, więc nie chciałam ich zrażać.), by następnie pokazać drugie oblicze Gruzji. Reakcje z reguły były jednogłośne- Ale brud! Niektórzy pytali, czy to na pewno u nich...



Jak mieszkańcy Zugdidi radzą sobie odpadami?



- Organiczne często dają krowom. Jak nie mają, tak jak moja rodzinka, dają sąsiadowi. Nieorganiczne.... Trzy razy w Zugdidi widziałam śmieciarkę. Gdzie jedzie? Nie mam pojęcia. 

Śmietniki stoją głównie w centrum. Dalej, idąc w stronę bazaru, jest już znacznie gorzej, by w końcu ujrzeć nieliczne kartony wystawiane przed sklepami. Co potem? 

Obawiam się, że ich zawartość trafia do miejskiej rzeki, która latem cuchnie rozkładem. Jednak kobietom handlującym na moście zapach chyba już dawno przestał przeszkadzać.
Jak można się jeszcze tego pozbyć? 

Można to spalić. Do pećki trafia wszystko, co nie ucieka. Z plastykami i workami włącznie.


Rzeka śmieci w Senaki


Źródło: www.zszywka.pl

A to, co można zrobić m.in. ze śmieci. Akurat wpisujące się w gruzińską modę. Spodnie z dziurami ukazującymi całe kolana były hitem sezonu.