Łączna liczba wyświetleń

środa, 28 listopada 2012

Coraz bliżej końca

Dokładnie za tydzień o tej porze będę odliczać godziny, które pozostały mi do powrotu do Polski. Nie znaczy to jednak, że zrezygnuję całkiem z prowadzenia bloga. W Gruzji ciągle coś się dzieje, a ja mam jeszcze pełno wspomnień, które z pewnością będą domagać się opisania. Gdybym teraz miała odpowiedzieć na pytanie, jakie mam skojarzenia z tym krajem, byłyby to:

1. "Tashi bicho" (nowa wersja tzw. Rachuli) - co po polsku znaczy "Klaszcz chłopaku". To kawałek, który zdecydowanie będzie kojarzył mi się z Gruzją. Jest on tak popularny, że mój chłopak, który przyjechał tu na miesiąc, nazwał go hymnem Gruzji :).

2.  Ra ginda? - Uniwersalny zwrot wyrażający zniecierpliwienie w stosunku do natręta, beznamiętne pytanie nauczyciela skierowane do ucznia, (czasem) życzliwe - pani w sklepie do kupującego czy czułe - chłopaka do dziewczyny. Niektórzy obcokrajowcy nie znając niuansów języka gruzińskiego, bywają urażeni takim bezpośrednim sformułowaniem, gdyż w dosłownym przekładzie oznacza ono "Co chcesz?", "Czego?"

3. Gruzińskie litery- Gruziński alfabet jest jednym z 14 na świecie. Drugi taki poza Gruzją nie istnieje. Ktoś kiedyś porównał jego litery do makaronu rzuconego na podłogę. Coś w tym jest :)

4. Gościnność - Wzrost popularności Gruzji na rynku turystycznym nie wpływa najlepiej na tradycyjną gruzińską gościnność. Jest to jednak zrozumiałe, zwłaszcza przy tak niskich zarobkach. Dalej jednak gościnność należy do dobrego tonu. Cudzoziemcy nie są tutaj już taką rzadkością jak np. 10 lat temu, lecz ciągle mogą liczyć na dobrą wolę mieszkańców. Mówimy dużo o polskiej gościnności. Moim zdaniem jest ona bardziej stereotypem niż normą. Polacy bywają mili i otwarci dla znajomych, lecz sądzę, że rzadko który, jeśli nie jest np. członkiem Couchsurfingu, zaprosi do domu nieznajomego, nakarmi go i pościeli mu łóżko. Takich sytuacji w Gruzji miałam kilka. Raz o mały włos, a zorganizowano by nam nawet ślub z  weselem...Ale to już historia na oddzielny wpis :).

5. Sensualny wymiar wiary - Krzyże, wszechobecne dewocjonalia, wspominanie Boga w toastach, w rozmowie, żegnanie się na widok cerkwi, (widok dziesiątki ludzi w marszrutce wykonujących kilkakrotnie podczas drogi potrójny znak krzyża może wyglądać osobliwie), a także przesądność mieszkańców, szczególnie małych miast i wsi nie robi już na mnie wrażenia. Tutaj dyskusja na temat krzyża smoleńskiego nie miałaby miejsca. Jeden krzyż więcej to nie problem. Święte obrazki powtykane w tablicę do czytania rentgena, czy cały regał podobnych wizerunków u dentysty to rzeczywistość, z którą stykam się na co dzień.

6. Skomplikowane relacje damsko-męskie, uwikłane w konwenanse, warunkowane patriarchalną tradycją i  czasem szkodliwymi stereotypami. Sytuacja powoli się zmienia, lecz dalej powszechne jest mniemanie, że małżonkowie najlepiej poznają się po ślubie. Z drugiej strony mimo braku oficjalnych statystyk mówi się o olbrzymiej ilości rozwodów, będących najczęściej efektem minionego, młodzieńczego zauroczenia.

7. Rodzina, z którą mieszkam - mam nadzieję pozostać z nią w kontakcie. Od 5 miesięcy czuję, że znalazłam wreszcie swoje miejsce.

8. Autostop - Gruzja to prawdziwy raj dla autostopowiczów. Na to by ktoś się zatrzymał, nie trzeba czekać długo. Kraj wielki nie jest, więc jednego dnia bez przeszkód mogę być nad morzem, drugiego pod azerską granicą.

9. Taksówkarze - W przeciwieństwie do przeciętnych Gruzinów, taksówkarze do najmilszych raczej nie należą. Większość z nich to bezlitośni naciągacze, którzy często nie mają jak wydać, nie stosują jasnych zasad co do opłat, będą na siłę  nagabywać, byście za jedyne 25 lari pojechali do miasteczka oddalonego 10 km, mimo że pod nosem stoi marszrutka, za którą zapłacicie 1 lari. Pewnego razu znajome z Polski chciały pojechać z Tbilisi do Gori. Wysiadły na odpowiedniej stacji i już kierowały się w stronę kasy, by kupić bilety, gdy zostały obstąpione przez 20 taksówkarzy. Widząc plecaki dziewczyn, przygotowali się na łatwy zarobek. Żaden z nich nie pozwolił im wyjść poza krąg. Krzyczeli tylko, że zawiozą do Gori za 20 lari każda. Nie pomagały żadne tłumaczenia. Taksówkarze byli nieugięci. W końcu ktoś z zewnątrz pomógł im się wydostać. Poza takimi incydentami warto jednak pytać taksówkarzy o drogę. Mimo, że nie jest to zgodne z ich interesem, zawsze odpowiedzą.
   Co więcej...ostatnio zaprzyjaźniłam się z jednym taksówkarzem, który bardzo lubi cudzoziemców i nie chce słyszeć o żadnej zapłacie za kurs ani ode mnie ani od moich znajomych.... Gruzja to kraj skrajności :).

10. Widoki, zabytki- zdjęcia na blogu mówią chyba same za siebie :). 

11.  Wino,czacza, piwo (Natakhtari i Kazbegi - moje ulubione). Nie wszystko jednak złoto co się świeci, więc nie każdy alkohol jest dobry. Nie wszyscy Gruzini potrafią robić wino i strzeżcie się produktów marki "Gomi"- wódka, koniak. Poza tym...próbujcie, bo tu okazji jest niemało.

12. Spanie na plaży w Batumi... cóż...ciepło było, więc plaża, choć strasznie kamienista w doborowym towarzystwie też może stać się godną sypialnią. A jak to śpiewały Filipinki, a potem niejaka Natalia Lesz- "Batumi, ech Batumi, herbaciane pola Batumiiii :)" 

Herbacianych pól nie zaobserwowałam, za to lans - bans jest. Batumi różni się zdecydowanie od reszty gruzińskich miast. Łączy w sobie nowoczesność, europejską secesję i turecki charakter. Nic dziwnego- w końcu to stolica do niedawna autonomicznej republiki- Adżarii.

13. Jedzenie - khaczapuri, nieodłączna sałatka z ogórków i pomidorów, ser sulguni, bakłażany w sosie orzechowym czy khinkali - wszystko to smaczne, lecz z czasem brakuje różnorodności. Do łask więc wróciły choćby placki ziemniaczane, które ku mojemu zdziwieniu zostały dobrze przyjęte przez gruzińska rodzinkę. Gruzini nie są zbyt otwarci pod względem kulinarnym. Nie zawsze próbują innych potraw niż gruzińskie, mimo to są zdania, że lepsze nie istnieją :).

     Z drugiej strony, dzięki temu, gdy chciałam być użyteczna, sama upichciłam kilka gruzińskich potraw. Było to czasem również spowodowane brakiem produktów, które w Polsce dostałabym bez problemu, a tutaj są nieznane, bądź niedoceniane.

14. Krowy!!!- Będzie mi brakowało czegoś na drodze...

15. Szalony ruch uliczny - Przyzwyczaiłam się już do tego, że samochody pędza tu jak szalone, choć ludzie często się spóźniają :) ( ja też, dlatego specjalnie mi to nie przeszkadza :)). Ponadto kierowcy praktycznie nigdy się nie zatrzymują, tylko zwalniają i omijają przechodzącego jak pionka. Dlatego lepiej przestać walczyć- to i tak nie ma sensu i postarać się dostosować. (Np. przejść kawałek, poczekać, aż ominie nas jeden samochód, stanąć na środku ulicy, poczekać aż przejedzie drugi i ruszyć dalej, sprawdzając, czy trzeci samochód jest w stanie nas ominąć, czy powinniśmy troszkę podbiec :)).

16. Tańce - Z pewnością każdy naród może poszczycić się swoim folklorem, a w nim m.in. tańcami. Jednak w Gruzji taniec jest wciąż elementem żywej tradycji. W każdej szkole działa sekcja taneczna. W Zugdidi ponadto można chodzić na lekcje do domu młodzieży, zwanego jeszcze przez niektórych "Domem Pioniera" :). Na zajęcia uczęszcza spora grupa dzieciaków. Uczą się bardzo chętnie. Cena za 12 lekcji w miesiącu to jedyne 20 lari. Jest to najlepsza opcja, gdyż prywatnie ceny mogą dochodzić nawet do 100 lari.

Tutaj możecie obejrzeć  taniec z rejonu Adżaria, "Adżaruli"






 A tu wrzucam kilka sentymentalnych fotek. Jeśli coś pominęłam, znajdziecie to poniżej :)

Zugdidi

Głos Abchazji....

Przyroda Borjomi

Zabytki...

Most zwycięstwa w Tbilisi, podpaską lub Alwaysem zwany

Stepowy krajobraz i gorąco nie do zniesienia w drodze do Davit Gareji

Lagodekhi, ludowe klimaty- spuścizna po socjalizmie. Bardzo urocza nawet...

Pod samą granicą z Azerbejdżanem

Kazbegi - jedno z moich ulubionych piw.

Pieskie życie psa, Zugdidi

Stacja metra w Tbilisi

Odnawiana katedra Bagrati w Kutaisi, należąca do światowego dziedzictwa UNESCO

Rzeka w Kutaisi

Zamki.... Ten akurat ("Rabat" w Achalciche) został zepsuty. Zamiast go odnowić, zrobiono z niego Disneyland.

2 komentarze:

  1. mam nadzieje ze dostane odpowiedz. Pytanie dotyczy chaczapuri, a raczej ciasta z jakiego jest robione. Czy jest to ciasto na drozdzach, czy tez nie? Chcialabym sama zrobic, ale przepisy internetowe niekoniecznie sa gruzinskie. Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja gosposia, Twarisa dodawała drożdży i wody mineralnej, a potem zostawiała ciasto do wyrośnięcia.

    OdpowiedzUsuń