Nikogo poza nami zdaje się nie bulwersować zaśmiecone jezioro czy kolejne mijane doliny i wąwozy „ukraszone” zwałką. To jest już przecież „poza”. Poza wsią. Poza domem. Nie stanowi również problemu wyrzucanie przez okno papierka po batonie.[...] Dagestańczycy zdają się też nie widzieć morza w uwielbianych przez wszystkich miejscach piknikowych, gdzie delektując się szaszłykami i panoramą, potykają się o plastykowe butelki i skórki po arbuzach. Ekologia to, obok demokracji, kolejne słowo, które pozostało na kaukaskim gruncie tylko słowem.
(Falkowski M., Kaliszewska I., Matrioszka w hidżabie, Warszawa 2010)
Mocne
to słowa, lecz coś w tym jest. Gruzja wprawdzie leży po
południowej stronie Kaukazu, lecz i ona boryka się z podobnymi
problemami.
Lekceważący stosunek do czystości na ulicach,
zanieczyszczone rzeki, walające się sterty śmieci, zwłaszcza
worków foliowych, (bo w sklepach dają bez limitów) to gruzińska
codzienność.
Tbilisi, a zwłaszcza Batumi jako miejsca bardziej
reprezentatywne nie będą tu najlepszym przykładem na poparcie
mojej tezy. Choć i tam słabych punktów nie brakuje. Wystarczy
jednak ruszyć choćby na przedmieścia, by zdać sobie sprawę ze
skali zjawiska.
W
ostatnich miesiącach mojego pobytu w Gruzji rozpoczęłam cykl
warsztatów poświęconych m.in. ochronie środowiska. Starsze
generacje zdają się nie dostrzegać zanieczyszczeń. A przynajmniej
nie jest to dla nich istotne. Młodzież zapytana o to, czy zauważa
w swoim mieście problemy o podłożu ekologicznym wymienia brudne
ulice, brak odpowiedniej ilości śmietników, wyrąb drzew, a także
gnijące odpady w miejskich rzekach.
Byłam pozytywnie zaskoczona
aktywnością młodzieży na zajęciach, lecz nie łudzę się co do
ich zmiany. Warto jednak było spróbować, gdyż każda z lekcji
kończyła się napisaniem petycji do lokalnych władz, w którym
grupa umieszczała opracowane przez siebie cele. Przy okazji ja
dowiedziałam się, że segregowanie odpadów w Gruzji nie ma
większego sensu, gdyż kraj nie ma ani jednej spalarni śmieci i
nikt nie będzie zawracał sobie głowy utylizacją. Z drugiej strony
Gruzja się jeszcze rozwija, a świadomość ekologiczną można
starać się zaszczepić.
Ciekawe
było to, że dzieciaki z Senaki zauważyły, że największy
problem tkwi w mentalności i w petycji napisały, że żądają
większej ilości śmietników (w końcu lepiej, gdy odpady trafiają
w jedno miejsce niż w 10) oraz...solennych kar dla śmiecących. (Ciekawe czy dalej tryskaliby takim entuzjazmem, gdyby ich rodziny musiały płacić kilka mandatów w miesiącu.... Chociaż restrykcje zmuszają niektórych do pokory).
Plaża w Poti - To jeden z obrazów, którymi bombardowałam młodzież. |
Początkowo
pokazywałam fotografie z pięknych miejsc, chwaliłam widoki (cóż,
Gruzini są bardzo dumni, więc nie chciałam ich zrażać.), by
następnie pokazać drugie oblicze Gruzji. Reakcje z reguły były
jednogłośne- Ale brud! Niektórzy pytali, czy to na pewno u nich...
Jak
mieszkańcy Zugdidi radzą sobie odpadami?
- Organiczne
często dają krowom. Jak nie mają, tak jak moja rodzinka, dają
sąsiadowi. Nieorganiczne.... Trzy razy w Zugdidi widziałam
śmieciarkę. Gdzie jedzie? Nie mam pojęcia.
Śmietniki stoją
głównie w centrum. Dalej, idąc w stronę bazaru, jest już
znacznie gorzej, by w końcu ujrzeć nieliczne kartony wystawiane
przed sklepami. Co potem?
Obawiam się, że ich zawartość trafia
do miejskiej rzeki, która latem cuchnie rozkładem. Jednak kobietom
handlującym na moście zapach chyba już dawno przestał
przeszkadzać.
Jak
można się jeszcze tego pozbyć?
Można to spalić. Do pećki trafia
wszystko, co nie ucieka. Z plastykami i workami włącznie.
Rzeka śmieci w Senaki |
![]() |
Źródło: www.zszywka.pl |
A to, co można zrobić m.in. ze śmieci. Akurat wpisujące się w
gruzińską modę. Spodnie z dziurami ukazującymi całe kolana były
hitem sezonu.
Świetnie napisany artykuł. Mam nadzieję, że będzie ich więcej.
OdpowiedzUsuń