W miniony weekend zaliczyłam swój pierwszy skandal
obyczajowy. Staram dostosowywać się do nowych sytuacji i pewnych
wymogów, jednak żyjąc przez lata w innej kulturze, może nienależącej do najbardziej liberalnych, lecz względnie otwartej,
popełniłam faux pax. Zaistniała sytuacja naprawdę mnie
rozsierdziła, tym bardziej że starsza kobieta, z którą mieszkam
nie określiła swoich oczekiwań w stosunku do mnie. Teraz, jednak gdy emocje nieco opadły, wiem, że nie pozostałam w tym przypadku
bez winy.
W piątek odwiedził mnie kolega z Polski, który w
Gruzji uczy angielskiego. Nie chciałam robić problemu i tłumaczyć
się nikomu, więc poprosiłam znajomą Gruzinkę o to, by kolega
mógł spać u niej dwie noce. Znajoma chętnie na to przystała. W
dzień zaprosiłam kolegę do siebie, aby pokazać mu swoje nowe
mieszkanie. Dodam, że kobieta, u której moja organizacja wynajmuje
pokój, całe dnie praktycznie przebywa w domu swojego syna. Mimo to,
o prywatność nie jest wcale tak łatwo. Pod nieobecność moją i
współlokatora z Litwy, odwiedza nasze pokoje, robi własne
porządki, zmienia zasłony i firanki, czasami nawet wchodzi do
łazienki, gdy biorę prysznic, gdyż przypomina sobie, że miała
zrobić pranie :). Cóż, wiem, że kobieta jest stara, Gruzini mają
także inne podejście do prywatności. Często nie rozumieją tej
potrzeby u obcokrajowców. Młodsi są z reguły bardziej taktowni,
wyczuwają te niuanse i co niektórzy przyznają, że czasami też by
chcieli mieć trochę więcej swobody i np. marzy im się mieszkanie
samemu, lecz rodzice im na to nie pozwalają. Uważają, że rodzina,
tutaj szeroko pojęta, powinna mieszkać wspólnie, że rodzinie
należy pomagać. Jeśli np. ciotka nie ma pieniędzy na lekarza,
należy te pieniądze jej dać. Jeśli wuj nie pracuje, należy go
utrzymać. Jeśli masz internet, wszyscy będą z niego korzystać.
Część twoich rzeczy jest wspólna i oczywiste jest, że się nimi
podzielisz.
Skandal wyniknął z kilku rzeczy. Pierwszego dnia,
gdy wychodziliśmy z mieszkania, natknęliśmy się na właścicielkę.
Kolega ładnie przedstawił się, przywitał z kobietą i wyszliśmy
na zewnątrz. Następnego dnia zaszedł po mnie, gdyż mieliśmy
razem jechać nad morze, do pobliskiej Anaklii. Nasze wspólne wyjście nie umknęło uwadze
sąsiadów. Na miejscu spotkaliśmy znajomych Gruzinów, którzy
zabrali nas na zakrapianą alkoholem suprę. Po kilku kieliszkach czaczy kolega zaczął się trochę chwiać. Postanowiłam więc
trochę go ocucić, doprowadzić do „stanu użyteczności” i
odstawić do koleżanki. Zanim wyszliśmy z domu, zostałam wezwana
do pokoju kobiety. Na dole siedziało całe zgromadzenie. Sąsiadka,
właścicielka, moja mentorka i współlokator.
Dowiedziałam się, że właścicielka nie wie kim
jest mój znajomy, a panicznie boi się kradzieży, gdyż w latach
90-tych dwa razy okradziono ten dom. (Poza starym telewizorem, w domu
nie ma nic wartościowego. Mimo to właścicielka przychodzi
codziennie tam spać i czuwa do 4:00. Połowa domu jest zamknięta na
4 spusty. Wchodzimy przez boczne drzwi. Gdy jesteśmy w środku,
nawet w dzień, musimy zamykać drzwi na klucz. Zamek został
wymieniony już trzeci raz, a mieszkam tam nieco ponad miesiąc (!).
W nocy babcia rygluje drzwi. W oknach - nawet tych na pierwszym
piętrze są...kraty. Rozmawiałam z innymi znajomymi Gruzinami.
Uważają takie zachowanie za przesadne, gdyż oni z kolei mają
przeważnie przez cały dzień otwarte drzwi i są gotowi na
przyjmowanie gości).
Tłumaczenie, że kolegę znam od dziecka nie
pomogło, gdyż ona go nie zna i mu nie ufa.
Druga rzecz-sąsiedzi widzieli nas w dzień razem,
więc zaczęli pytać kim jest dla mnie „ten mężczyzna”.
Po trzecie - przebywaliśmy razem w pokoju (w dzień),
co w mniemaniu jeszcze wielu Gruzinów oznacza seks. (Co ciekawe,
gdybym przebywała w pokoju z grupą kolegów, nie byłoby to źle
odebrane. Widocznie możliwość seksu grupowego nie jest brana pod
uwagę :)).
Gdy zgłosiłam chęć przeprowadzki, moja mentorka
powiedziała, że co do strony stricte obyczajowej, podobne problemy
mogę napotkać w większości gruzińskich domów. Mieszkańcy wsi
różnią się nieco od mieszkańców miast. Jednak Zugdidi ze swoim
położeniem w dość tradycyjnym regionie oraz z dużą ilością
uchodźców jest postrzegane jako raczej konserwatywne miejsce.
„Musisz zrozumieć, to nie Tbilisi”, mówiła. Ona mieszkała z
rodziną, która uważa się za otwartą i nowoczesną. I
rzeczywiście tak było. Jednak, gdy moja mentorka zaczęła chodzić
ze znajomym Gruzinem, jej gospodyni dopiero po trzech miesiącach
pozwoliła przebywać im samym w jej pokoju, w dzień. Wcześniej
mógł ją odwiedzać, lecz mogli przesiadywać tylko w kuchni lub
tam, gdzie będą widoczni. Znajoma Gruzinka, wraz z jej mamą
zaprzeczały, jakoby było to normą. Uważały, że skoro płacę,
powinnam mieć więcej prywatności. Może takie przekonanie narosło
w nich dlatego, że same często przyjmują ludzi z Couch Surfing (międzynarodowa wymiana gościnności) i stykają się różnymi
punktami widzenia. Przez pół roku mieszkała np. u nich dziewczyna
ze Szwecji, dzięki której znajoma rozpoczęła internetowy kurs
wiedzy o prawach człowieka i związała się z organizacją
pomagającą uchodźcom.
Już wcześniej słyszałam o tym, że nie jest
dobrze widziane zapraszać do swojego pokoju chłopaka. Lecz w
praktyce nie wzięłam tego pod uwagę, gdyż on nie jest moim
chłopakiem... a ja nie jestem Gruzinką.
Żeby uniknąć następnej gafy, ostrzeżono mnie, żebym mówiła, że odwiedzi mnie brat, kuzyn, etc., (nawet jeśli
to ma być pół godziny), gdyż rodzina jest tu zupełnie inaczej
postrzegana. Wtedy z pewnością znajdzie się dla niego bez
problemu nocleg, a może nawet ktoś chętnie zaprosi go na suprę.
Bałam się jak w takim razie będzie wyglądać
wizyta mojego chłopaka, który chce przyjechać do mnie w wakacje.
Uspokojono mnie, że skoro babcia wyraziła zgodę, by mnie
odwiedził, to znaczy, że przyjęła do wiadomości, że przyjeżdża
do mnie „przyszły mąż” i taką wersję przedstawi sąsiadom.
Ciekawe jak postrzegany byłby „przyszły mąż”,
gdybym jednak była Gruzinką :) ?
No cóż, ciesz się, że jeszcze sąsiadki na Twój widok nie spluwają z obrzydzeniem- znam tutaj takie przypadki.... A tak na poważnie- nie daj sobie wejść na głowę, jak słusznie zauważyłaś nie jesteś Gruzinką i nie mieszkasz tam za darmo.
OdpowiedzUsuńWiesz, ludzi nie zmienię. Nie mogę też oczekiwać od nich, że będą tolerować wszystkie moje zachowania, skoro to ja jestem w mniejszości, skoro to ja jestem gościem. Staram się tego trzymać, jednak nie jestem wolna od swoich kulturowych przyzwyczajeń. Zareagowałam emocjonalnie, a wczoraj okazało się, że sąsiadka i moja mentorka pojawiły się na wezwanie współlokatora. Babcia próbowała wytłumaczyć mu swoje racje, ale on nie mógł jej zrozumieć, bo jej rosyjski nie pozwala na wyjaśnienie wszystkiego.Dla niej pewne rzeczy wydawały się oczywiste, tak jak inne dla mnie.Chodziło o wyjaśnienie konfliktu, a nie jak w pierwszej chwili to odebrałam,osądzenie mnie. Poczułam się naprawdę nieswojo, lecz teraz będę miała na uwadze, że płacę, ale to nie hotel....Szokda tylko, że o niektórych normach dowiaduję się w takich okolicznościach.
OdpowiedzUsuń