Jedną z rzeczy, z którą nie mogę się pogodzić, jest stosunek Gruzinów do zwierząt.
Naturalnie - są ludzie, którzy uwielbiają i sami posiadają pupila w domu. Jednak to, co rzuca się w oczy po przyjeździe do tego kraju to ogromna ilość bezdomnych psów.
Biedne, smutne, wychudzone, z obdartą sierścią, otwartymi, gnijącymi ranami, napęczniałymi kleszczami pod skórą, ufnie patrzące na ludzi w nadziei, ze ktoś rzuci im jakiś ochłap. Niestety nikt tego nie robi...
Rząd jest pochłonięty innymi problemami, znacznie przeważającymi swą rangą życie psa... Źródło problemu tkwi jednak znacznie głębiej, w społeczeństwie. Są ludzie, którzy potrafią współczuć. Są jednak też tacy, którym istniejący stan rzeczy specjalnie nie przeszkadza. Zdaje się niestety, że należy do nich większość.
W Gruzji nie istnieją schroniska. Nie ma też żadnych NGO, zajmujących się tą kwestią.
Z posłyszanych informacji wiadomo mi, ze jeden przyjezdny wolontariusz chciał się tym zająć, jednak napotkał na gruby mur niezrozumienia i braku funduszy.
Z posłyszanych informacji wiadomo mi, ze jeden przyjezdny wolontariusz chciał się tym zająć, jednak napotkał na gruby mur niezrozumienia i braku funduszy.
Być może międzynarodowe organizacje, fundacje i Unia Europejska wolą wspierać rosnące jak grzyby po deszczu NGO, które niejednokrotnie udając, ze coś robią, dostają pieniądze na działania, bądź widząc interes w posiadaniu wolontariuszy, zapraszają do siebie ludzi, którzy przez większość swojego projektu muszą improwizować. Unia jest zadowolona z dobrze spełnionego obowiązku, a organizacja ma przyrost gotówki.
gdzie nowa notka?!
OdpowiedzUsuńbedzie niedlugo. Czasu nie bylo, ale cierpliwosci :).
OdpowiedzUsuń